31.12.09

DROGA PANI Z TELEWIZJI...

Ostatnio bardzo, bardzo rzadko oglądam jakąkolwiek telewizję. O tym co dzieje się w kraju i na świecie dowiaduję się z ulubionej stacji radiowej lub zerkam do Internetu. W tym tygodniu miałam możliwość obejrzenia fragmentów ważnego serwisu informacyjnego oraz telewizji śniadaniowej. Wniosek? Nie żałuję, że odbiornik TV włączam sporadycznie. Czułam się zarzucona totalną medialną papką – quasi ważnymi tematami. No bo cóż mnie obchodzi, kto z show-biznesu wziął ślub w mijającym roku lub rozstał się z kolejną wielką (tym razem na śmierć i życie) miłością? Dlaczego niektórzy z wypiekami na twarzy i sensacją w głosie ogłaszają, że oto początkująca aktorka w wielkiej tajemnicy ochrzciła swoje dziecko? Jak długo można wałkować sprawę kradzieży bądź co bądź symbolu-tablicy, pokazując przy tym ciągle te same zdjęcia? Co w moim życiu zmieni fakt, że jakaś tam komisja śledcza nie może się porozumieć odnośnie przesłuchania kolejnych świadków? Nie interesuje mnie też czy sławny reżyser na zawsze zamknie się w swoim domu w Szwajcarii aby uniknąć odpowiedzialności za swój niecny występek z młodości. Medialny szum, pozorny blichtr i wciskanie kitu, że muszę to wszystko wiedzieć, bo inaczej będę niedoinformowana i oczywiście nie „na bieżąco”. Otóż nie muszę, a nawet nie chcę tego wiedzieć, kompletnie mnie to nie interesuje. Jestem dziwna? Nienowowczesna? No i dobrze!

Prawdziwe życie jest tu i teraz: moja rodzina, moi przyjaciele i niektórzy znajomi.
Podsumowując rok nie zastanawiam się nad życiem medialnych gwiazd i celebrytów. Myślę, czy dobrze przeżyłam ten czas, czy kogoś bardzo skrzywdziłam, czy byłam dobrą mamą i żoną; jaką jestem siostrą i córką? Co muszę w sobie poprawić? Dziękuję za zdrowie, różne doświadczenia, majowy weekend u rodziców przyjaciółki, wspaniałe rodzinne wakacje, jesienny wypad nad morze, czasem bardzo spontaniczne spotkania ze znajomymi, przedświąteczny bardzo smaczny obiad z przyjaciółmi, ogromną pomoc ze strony bliskich, kilka przeczytanych książek (plus mnóstwo niedoczytanych), urodzinową chińszczyznę zafundowaną przez męża i jedzoną na dywanie… :)To jest moje życie. Nie zamykam się na świat, bo przecież jestem jego częścią. Ale zdecydowanie odrzucam to, czego naprawdę nie potrzebuję do szczęścia, ponieważ definiuję je w zupełnie inny sposób.

Do siego roku!

29.11.09

UPARCIE I SKRYCIE

Listopad zawsze skłania mnie do refleksji dotyczącej życia, nie tylko w jego ziemskim wymiarze. Primo: rozpoczyna się świętem ku czci Wszystkich Świętych oraz Dniem zmarłych, secundo: kończy się nieco bardziej prozaicznie – moimi urodzinami. Nie sposób więc nie dokonywać podsumowań. W dzieciństwie bałam się snutych przez babcię zaduszkowych opowieści, z upływem czasu polubiłam te pierwsze listopadowe dni pełne zadumy, ale też krzątaniny. Ciekawi mnie, jak długo jeszcze wśród polskich katolików będzie pokutować stwierdzenie, że pierwszy listopada to dzień smutno-refleksyjno-cmentarny…
Teraz wiem, że potrzebuję zatrzymania się, przemyślenia pewnych kwestii, zastanowienia się nad celem i sensem życia, określania priorytetów. Ostatnio odwiedziłam rodzinne strony. Razem z mamą wspominałyśmy sąsiadów moich dziadków – z jednego bloku przez dwadzieścia lat zmarło tak dużo osób… Co po nich zostało? Pamięć – lepsze lub gorsze wspomnienia, śmieszne historyjki, echa sąsiedzkich pogaduch. Jedno jest niezmienne: wszystkich zapamiętałam jacy byli w stosunku do innych – to chyba określa nasze człowieczeństwo i to po nas zostanie – stosunek do drugiego człowieka.
Ten listopad był dla mnie wyjątkowy: przemyślenia o życiu i śmierci, kolejne urodziny i nowe życie. W głowie zamęt, trochę zaskoczenie, obawy, ale finalnie wielka radość. Takiego listopada w moim życiu jeszcze nie było :) Dlatego wybaczcie to dość długie blogowe milczenie.

31.10.09

31.10.2008


Anna Świrszczyńska, Macierzyństwo
Urodziłam życie. Wyszło krzycząc z moich wnętrzności
i żąda ode mnie ofiary z mojego życia
jak bóstwo Azteków.
Pochylam się nad małą kukiełką,
patrzymy na siebie czworgiem oczu.

- Nie zwyciężysz mnie - mówię.
Nie będę jajkiem, które rozbijesz wybiegając na świat,
kładką, po której przejdziesz do własnego życia.
Będę się bronić.
Pochylam się nad małą kukiełką,
spostrzegam drobny ruch drobnego paluszka,
który jeszcze tak niedawno był we mnie,
w którym płynie pod cienką skórą moja własna krew.
I oto zalewa mnie wysoka jasna fala pokory.
Bezsilna, tonę.

Czy to samą siebie tak wielbię w owocu swego ciała,
czy oddaję się na ofiarę
ludożerczemu bóstwu instynktu?
Skądże wezmę siłę, by się oprzeć temu,
co tak bardzo słabe?

Potrzebna małej kukiełce jak powietrze,
daję się bez oporu połknąć miłości,
jak powietrze daję się połykać
jej drobnym, chciwym życia płucom.

8.10.09

RÓŻOWY PAŹDZIERNIK

Co roku właśnie ten miesiąc poświęcony jest profilaktyce raka (piersi oraz szyjki macicy), czego symbolem stała się, chyba znana wszystkim, różowa wstążeczka. I bardzo dobrze! Trzeba uświadomić kobietom, że odpowiednio wcześnie wykrytą chorobę można CAŁKOWICIE wyleczyć. W mediach tyle szumu, pojawiają się reklamy z udziałem sławnych pań, wydawane są specjalne kalendarze, organizowane marsze i happeningi. Sama znalazłam dwie strony internetowe: www.zrobcytologie.pl (tu naprwdę "mocny" plakat) oraz www.rakszyjki.pl Jednak statystyki są zatrważające – do gabinetów w celu wykonania cytologii w Warszawie zgłasza się co dziesiąta kobieta, poza stolicą – co dwunasta. Chyba dwa lata z rzędu klęskę poniosła akcja wysyłania zaproszeń na bezpłatne badania. Sukcesem okazują się jak zwykle oddolne inicjatywy obywatelskie. Pierwsza: zorganizowana przez panią (nie pamiętam czy urzędniczkę czy pielęgniarkę) – wyjazd kobiet do większego miasta, wizyta w gabinecie, a potem wspólny wypad do kawiarni i luźne rozmowy. Druga: nawoływanie przez proboszczów z ambon (zwłaszcza w małych miasteczkach).
Ja również od kilku lat co roku regularnie poddaję się temu badaniu. Od dwóch lat przywiązuję do tego szczególną uwagę, gdyż wiem, że jestem w tzw. „grupie ryzyka”. Dziwi mnie tylko fakt, że wszędzie słychać „cytologię należy wykonywać co roku”, a w mojej przychodni można skorzystać z bezpłatnego badania w ramach „Programu profilaktyki raka szyjki macicy”, co trzy lata! Nie chodzi mi o te 30 zł, które mam wydać, interesuje mnie jak jest naprawdę. Choć w gruncie rzeczy te trzydzieści złotych to, przyznacie chyba, bardzo niska cena za życie…

1.10.09

JESIEŃ W KUCHNI




Ta pora roku skłania mnie do przyrządzania bardziej sycących potraw oraz kuchennych eksperymentów. W tym roku ugotowałam już oczywiście zupę dyniową i pokusiłam się o wprowadzenie nowych pozycji do naszego domowego menu.

1. Zupa dyniowa – hit sprzed kilku lat, zawsze wychodzi. Dynia, masło lub oliwa, bulion drobiowy, pieprz, czosnek. Można konsumować z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Sycąca i optymistycznie pomarańczowa :)

2. Sos żurawinowy – tegoroczne odkrycie! Świeżą żurawinę gotować z cukrem (koniecznie przykryć garnek, gdyż podczas obróbki żurawina pęka), po 15 minutach dodać pokrojone w cząstki jabłko, doprawić łyżeczką chrzanu lub musztardy. Wyśmienity smak!

3. Zapiekanka ziemniaczana (ziemniaki + mięso mielone + cebula + pieczarki) – zawsze bałam się takich dań, i słusznie, ponieważ ostatnia taka potrawa udała się połowicznie. Rada na przyszłość: ziemniaki lekko obgotować, a cebulę podsmażyć. W sam raz na chłodne jesienne popołudnia.

24.9.09

DZIECIĘCE MIMESIS*

Moje ostatnie internetowe „odkrycie” dotyczy dziecięcych zabawek. Oto co znalazłam: bawełniane ciasteczka, warzywa, bawełniany kebab, pizzę, plastikowe lody itd. Wszystko to piękne, wykonane estetycznie (dość drogie). Cel: do zabawy w sklep, dom, restaurację. Ile możliwości zastosowania owych produktów! Jakie pole do popisu! Wyobrażacie sobie tak zastawiony stół? Nic tylko konsumować oczami :) A sklep? Asortyment rodem z supermarketu. Po co to wszystko? Czy do zabawy w warzywniak nie można wykorzystać po prostu klocków? Żółty niech będzie cebulą, czerwony burakiem lub rzodkiewką, pomarańczowy marchewką, brązowy ziemniakiem a niebieski fasolą – dlaczego nie? Starsze dzieci mogą ulepić warzywa z plasteliny, modeliny lub masy solnej – to świetny sposób na rodzinne deszczowe popołudnie. Oczywiście łatwiej zakupić cały pakiet on-line niż brudzić ręce.

Z nutką nostalgii wspominam swoje dzieciństwo. W dziedzinie zabawek było tak jak w życiu – raczej szaro i sztampowo. Za to jakie pole do działania dla wyobraźni! Hitem wśród dziewcząt były widoczki (kto pamięta cóż to było?) – każda starała się zrobić najładniejszy. Zabawa w teatr? Jasne! Wystarczył koc, dwa krzesła, kilka drewnianych łyżek (kukiełki), trochę włóczki, materiału – i gotowe. Domek na drzewie? Czemu nie? We trzy siedziałyśmy na orzechu, jadłyśmy mirabelki lub kanapki przygotowane przez babcię, patrzyłyśmy z góry na ludzi i myślałyśmy, że nikt nas nie widzi :)
Dziś można kupić plastikowy, naprawdę piękny domek i postawić w ogrodzie ku uciesze maluchów. Wystarczy, bagatela, 1000 zł. Zakup lalki wypełnionej ciepłym płynem tak, aby imitowała dotyk ludzkiej skóry także nie stanowi problemu. Czy dzieciom to jest naprawdę potrzebne? Mam wrażenie, że mimesis sięgnęło bruku… Od czasów Arystotelesa nie zmieniło się na pewno to, że dzieci potrzebują miłości rodziców i ich uwagi. Bo zabawki to rzecz nabyta…

* Mimesis to kategoria pochodząca z założeń estetyki starożytnej, oznacza naśladowanie rzeczywistości w sztuce, czyli wymóg, aby dzieło sztuki było odwzorowaniem rzeczywistości. Teorię tę rozwinął i dokładnie omówił Arystoteles w swoim dziele „Poetyka”.

21.9.09

JESIENNE PORZĄDKI



W powietrzu czuć jesień – piękna słoneczna pogoda brata się z porannym i wieczornym chłodem. Tak, lato ma się ku końcowi. Powoli chowam letnią garderobę, jej miejsce zajmą miękkie swetry, lekkie kurtki, sztruksowe żakiety i szaliki. „Układam” także samą siebie, na nowo ustalam priorytety, chcę uporządkować pojawiający się ostatnio chaos. Co jest dla mnie najważniejsze? Czemu poświęcić więcej czasu, a z czego ostatecznie zrezygnować? Jakie wartości definiują życie mojej rodziny? Jaką chcę być kobietą? W sobotę „podładowałam” nieco swoje akumulatory i zdaje się, że powoli wychodzę na prostą. Chcę żyć przede wszystkim świadomie. Wiem co dobre dla moich bliskich, bo podpowiada mi to nie tylko moja intuicja. Będę słuchać tych, których poglądy wydają się być „niepopularne” i zbyt wymagające dla świata w myśl zasady „tam skarb twój, gdzie serce twoje”.

11.9.09

OSIOŁEK W KIERACIE

Czuję się jak osioł w kieracie. Żyję w systemie: zmiana pieluchy – owsianka – zabawa – usypianie – zmiana pieluchy – spacer - obiadek (pierwsze danie) - zmiana pieluchy – zabawa - obiadek (drugie danie) – spacer/zabawa - zmiana pieluchy – deser - popołudniowy marud - próba usypiania – kaszka – zabawa – kąpiel - próba usypiania – sen – karmienie – sen - zmiana pieluchy – karmienie – karmienie - karmienie… Od prawie 11 miesięcy nie przespałam całej nocy, czterogodzinny sen (w jednym ciągu) przydarzył mi się kilka razy. Jestem zmęczona. Nie wiem co zrobić aby Mały nie budził się w nocy co godzinę lub półtorej…

W takich momentach przypominam sobie pewną opowieść. Jeden z moich ulubionych świętych miał zwyczaj codziennej medytacji – opierał ją na zwykłych zdarzeniach obserwowanych w ciągu dnia. Pewnego razu, wieziony przez znajomego na dworzec kolejowy, zobaczył osła chodzącego w kieracie. Zwierzę wprawiało w ruch maszynę, która z kolei nawadniała całą winnicę. I wtedy święty pomyślał: „gdyby osiołek miał marzenia o dalekich podróżach i rzeczywiście się w nie wybrał, winnica by uschła. Codzienna, mozolna i nudna praca zwierzęcia pozwala wzrastać latoroślom i dawać wspaniałe owoce.”

Marzę o wspaniałej, interesującej podróży, ale jeśli w tej chwili wyprzęgnę się z kieratu dnia codziennego, moja latorośl nie da sobie beze mnie rady. Przeczekać, zrobić plany i być dobrej myśli. Przed nami wspaniały świat i mnóstwo ciekawych wypraw.

A zmęczenie? Ustępuje gdy mała buzia uśmiecha się i pokazuje „jak robi lew” :)

8.9.09

OSIEM

„Para kochanków żyła rozdzielona wodami Bosforu. Co noc, po ciężkim dniu pracy, mężczyzna zanurzał się w tych wodach, aby dotrzeć do drugiego brzegu w poszukiwaniu swej ukochanej. I gdy dysząc, stawiał swoje stopy na plaży, pozdrowieniem tej czarującej kobiety były zawsze te same słowa:
- Kochany mój, czy mnie kochasz?
To pytanie mieszało się z hukiem fal i wbijało w jego pierś, poruszając najbardziej rozpaczliwe uczucia. Tu tkwił korzeń tragedii. Wysiłek całego dnia pracy, zimne wody cieśniny, długa przeprawa wpław niewiele znaczyły w oczach ukochanej. Istotnie ważne były te trzy słowa: Tak, kocham cię.”

Antonio Vazquez, Małżeństwo na nowe czasy

7.9.09

KAWOWY ODWYK

Powinnam pić mniej kawy. Zdecydowanie. Jednak powstrzymanie się bywa po prostu niewykonalne. Ulubiony kubek, półtorej łyżeczki brązowych granulek, nieco cukru, gorąca woda i duuuużo mleka = energia na pół dnia :) Niestety, zamiast delektować się tak przygotowanym napojem, wypijam go duszkiem lub dwoma, na stojąco w ogromnym pośpiechu – a co najgorsze, na czczo. Dziś zanotowałam progres, ponieważ „kawkowałam” po śniadaniu.

Plan: przestać codziennie pić kawę (wypłukuje żelazo, po niej można być bardziej nerwowym etc.), ewentualnie zastąpić ją zdecydowanie łagodniejszą Inką. Problem jednak polega na tym, że kompletnie nie umiem przyrządzić smacznej kawy zbożowej :(

Trzymajcie kciuki…

4.9.09

EGOIZM ZA 200 ZŁ

Mam do dyspozycji 200 zł. I to stanowi problem… Czuję się trochę jak szewczyk z legendy o złotej kaczce – wprawdzie nie muszę tego wydać jednego dnia, ale powinnam kupić coś tylko sobie. Taki kompletnie egoistyczny prezent :) Tylko co to ma być? Zupełnie nie mam pomysłu… Kiedyś wydałabym te pieniądze w księgarni, jednak dziś trochę mi ich szkoda na książki. Ostatnio zapisałam się do biblioteki i widzę plusy tej sytuacji: oszczędności w domowym budżecie (no, może niezupełnie), więcej miejsca w mieszkaniu i spacery do wypożyczalni. Jakiś kosmetyk? Perfumy mam, puder, cienie do powiek, szminkę i tusz także. Może wystrzałowy ciuch? W tamtym tygodniu kupiłam świetną żakieto-marynarkę. Hmm – a biżuteria? Dwa tygodnie temu zostałam posiadaczką bardzo ładnej srebrnej obrączki.

O matko, czy naprawdę nie stać mnie na wymyślenie czegoś sensownego? Jak widać, szczere chęci są, jednak brak koncepcji… Wydobyć, wydobyć z siebie szczyptę najbardziej egoistycznego zdrowego egoizmu – oto jest zadanie!

25.8.09

BYĆ KOBIETĄ...

Kiedyś usłyszałam taki dowcip: Gdy Bóg stworzył świat, spojrzał z aprobatą na swoje dzieło: wszystko było idealne i piękne. W pewnym momencie Bóg dostrzegł kobietę – popatrzył na nią, westchnął i powiedział: „A ty… - ty będziesz musiała się malować” :)

W malowaniu się i dbaniu o wygląd nie widzę nic złego, o ile jest to w dobrym tonie, naturalne i bez przesady. Wyróżniam trzy kategorie kobiet, które robią to:

· dla męża/narzeczonego/chłopaka (potrzebujące akceptacji)
· dla innych kobiet (frustratki)
· dla siebie (szczęściary)

Do której kategorii się wpisujecie? :)

20.8.09

SKLEP 1001 DROBIAZGÓW

Witam, czym mogę służyć?
Dzień dobry. Poproszę zwykły uśmiech, miłe słowo, czuły gest, odrobinę wolnego czasu i wyrozumiałości…
Coś jeszcze?
Tak, tak, mam gdzieś przy sobie listę… jeszcze kilka komplementów, szczyptę spontaniczności oraz nieco akceptacji.
Zapakować?
Nie, dziękuję, mam przy sobie szarą torbę codzienności. Ile płacę?
Chwileczkę – podliczmy… Garść optymizmu.
Aż tyle?
Przecież to całkiem mało. Może pani zapłacić kartą.
Nie, w takim razie dziękuję.
No trudno, proszę już sobie nie robić kłopotu, sama poodkładam towar na miejsce. Zapraszam ponownie.

13.8.09

PORANEK

Nie jestem rannym ptaszkiem, ale lubię te chwile. Jest w nich coś świeżego i nowego, takie preludium dnia. Szybki prysznic i już można nieśpiesznie popijać kawę przy otwartych oknach, a może wyjść z kubkiem na balkon? Wschody słońca są naprawdę piękne. Wokół cisza, domownicy śpią, na dole słychać dozorcę i śmieciarkę -> znaczy, że wtorek lub czwartek :). Czytam „coś dla ducha”, włączam radio, sprawdzam pocztę… Czasami lubię zerknąć na „Kawę czy herbatę” w TV. Niewymuszone uśmiechy prowadzących wprawiają mnie w dobry nastrój. Przygotowuję niespodziankowe śniadanie dla męża. To będzie dobry dzień.

PS bardzo, bardzo dawno nie miałam takiego poranka :) ale te, które przeżywam od ponad 9 miesięcy także mają swój urok, choć nauczyłam się wszystko robić w pośpiechu i niekoniecznie zawsze w tej samej kolejności :)

8.8.09

SĄSIEDZI

Widywałam go prawie codziennie. Co tu kryć – bywał denerwujący, choć ogólnie nawet miły. Najgorszy był jego nałóg – na potęgę palił papierosy. Wychodził ze swojego mieszkania, siadał na krześle (nawet nie otwierał okna!) i kurzył… Ależ to było irytujące! Czuć było w całym domu. Poproszony o zaprzestanie swego rytuału, nieco się ograniczył. Od kilku miesięcy w ogóle nie czuć tytoniu. Rzucił? Zachorował? Otóż nic z tych rzeczy. Umarł. Tak po prostu i po cichu. Palił papierosy, jeździł rudym Tico i lubił łowić ryby. Fernandel spod 65.

31.7.09

PODRÓŻE MAŁE I DUŻE

Już dawno stwierdzono, że podróże kształcą, a ja potwierdzam tę myśl. Półmetek wakacji nastraja do refleksji nad zdawałoby się, sprawą banalną, mianowicie komfortem podczas drogi i postoju, a zwłaszcza przerw w podróży. Jako, że mam za sobą trochę europejskich wypraw, mogę coś na ten temat powiedzieć. To coś brzmi: jeszcze daleko nam do standardów Europy zachodniej…
Oto obrazek nr 1 z hotelu przy stacji benzynowej zlokalizowanego 50 km od dużego miasta: restauracja wyglądała średnio, ale przynajmniej było w miarę czysto. Za barem młoda, ważniejsza w hierarchii, lekko spocona (ok., było ciepło – miała prawo) kelnerka, obok niej pani sprzątająca. I ploteczki w najlepsze. Ostro obgadywały jakąś E. Druga kelnerka nawet miła, choć nieco zawstydzona i obawiająca się ludzi. Jedzenie ok – podane estetycznie. Nie czepiam się „mocno przysmażonych frytek” – może kucharz miał gorszy dzień. Trzy rzeczy przesądziły, że więcej tam nie wrócę: 1. Pani z serwisu sprzątającego bez krępacji defilująca z papierem toaletowym (czystym na szczęście) przez całą restaurację; 2. Obsługa paląca papierosy tuż przy głównym wejściu; 3. Zepsuty zamek w toalecie i grzyb na suficie. Na mnie już tam raczej nie zarobią.
Jakbyście chcieli przewinąć dziecko – nie ma szans – brak jakiegokolwiek ustronnego miejsca, o odpowiednich akcesoriach nie ma mowy, a obsługa zupełnie niezainteresowana pomocą w kłopocie. Zostaje ślizgawka na placyku zabaw – sprawdza się nieźle.

Obrazek nr 2: sklep na obrzeżach dużego miasta. Czysto, schludnie, miła i chętna na ogół do pomocy obsługa. W restauracji ciepłe, estetycznie podane jedzenie. Z podgrzaniem posiłku dla dziecka nie ma problemu – proszę skorzystać z kuchenki mikrofalowej. Krzesełko dla malucha? Oczywiście! I osobny pokój do „oporządzenia” smyka. Nie dotknął ich kryzys, że dają jednorazowe podkłady? Nie zapytam Was o nazwę sklepu :)

Jedno podobieństwo: w obu przypadkach toaleta była darmowa.

Udanych podróży!

28.7.09

AUTORYTET CZY IDOL?

Niecałe dwa tygodnie temu „Rzeczpospolita” opublikowała listę autorytetów. Dziennikarze poprosili 1000 osób w wieku 13-24 lata o wskazanie osoby publicznej reprezentującej cenione przez nich cechy i poglądy. Oto co usłyszeli:
1. Jerzy Owsiak - 40%2. Kuba Wojewódzki - 32%3. Szymon Majewski - 30%4. Wojciech Cejrowski - 27%5. Dalajlama - 25%6. Ewa Drzyzga - 22%7. Robert Kubica - 22%8. Donald Tusk - 19%9. Marcin Prokop - 18%10. Monika Olejnik - 15%
Od razu widać, że gdyby nie telewizja, te raczej wątpliwe autorytety nie miałyby racji bytu. Media kreują rzeczywistość i naprawdę są czwartą władzą, co potwierdza powyższy ranking. No bo co sobą reprezentuje np. Marcin Prokop? Owszem, niektórym postaciom nie można odmówić inteligencji czy błyskotliwości, ale… Odniosłam wrażenie, że badani respondenci pomylili dwa pojęcia: autorytet oraz idol.

Cytując za słownikiem języka polskiego:

AUTORYTET – 1. Ogólnie uznana czyjaś powaga, wpływ, znaczenie (…) 2. O człowieku, instytucji itp. mających ogólnie uznaną powagę, wpływ, znaczenie.
IDOL – 1. Symbol, wyobrażenie bóstwa (zwykle w postaci posągu, rzeźby, obrazu) będące przedmiotem kultu; bożek 2. Osoba ciesząca się szczególną popularnością (np. piosenkarz, sportowiec), będąca bożyszczem publiczności.

Nie, nie, nie napiszę „o tempora, o mores!” Drażni mnie przede wszystkim powierzchowność w ujęciu tematu. Może najpierw trzeba było zapytać „jak rozumiesz pojęcie autorytet?” Opis „zbadano, czyje poglądy ceni polska młodzież” także nie ujmuje sedna sprawy. Przecież autorytet to nie tylko poglądy…Plusem był komentarz Wojewódzkiego: „To żałosne, skoro taka postać jak ja znalazła się na liście autorytetów”. I po tych słowach może być autorytetem :)

15.7.09

POCZĄTEK

Zaczynam nowy rozdział, z kartek i kalendarzy przenoszę się w inną rzeczywistość - czy lepszą? Na pewno bardziej dostępną. W każdym razie będzie to moje miejsce. Stare zeszyty stoją równo na półce - czasem do nich zaglądam, żeby odnaleźć młodszą wersję siebie. Teraz czas na krok w inny wymiar :) "Najtrudniejszy pierwszy krok..."