24.9.09

DZIECIĘCE MIMESIS*

Moje ostatnie internetowe „odkrycie” dotyczy dziecięcych zabawek. Oto co znalazłam: bawełniane ciasteczka, warzywa, bawełniany kebab, pizzę, plastikowe lody itd. Wszystko to piękne, wykonane estetycznie (dość drogie). Cel: do zabawy w sklep, dom, restaurację. Ile możliwości zastosowania owych produktów! Jakie pole do popisu! Wyobrażacie sobie tak zastawiony stół? Nic tylko konsumować oczami :) A sklep? Asortyment rodem z supermarketu. Po co to wszystko? Czy do zabawy w warzywniak nie można wykorzystać po prostu klocków? Żółty niech będzie cebulą, czerwony burakiem lub rzodkiewką, pomarańczowy marchewką, brązowy ziemniakiem a niebieski fasolą – dlaczego nie? Starsze dzieci mogą ulepić warzywa z plasteliny, modeliny lub masy solnej – to świetny sposób na rodzinne deszczowe popołudnie. Oczywiście łatwiej zakupić cały pakiet on-line niż brudzić ręce.

Z nutką nostalgii wspominam swoje dzieciństwo. W dziedzinie zabawek było tak jak w życiu – raczej szaro i sztampowo. Za to jakie pole do działania dla wyobraźni! Hitem wśród dziewcząt były widoczki (kto pamięta cóż to było?) – każda starała się zrobić najładniejszy. Zabawa w teatr? Jasne! Wystarczył koc, dwa krzesła, kilka drewnianych łyżek (kukiełki), trochę włóczki, materiału – i gotowe. Domek na drzewie? Czemu nie? We trzy siedziałyśmy na orzechu, jadłyśmy mirabelki lub kanapki przygotowane przez babcię, patrzyłyśmy z góry na ludzi i myślałyśmy, że nikt nas nie widzi :)
Dziś można kupić plastikowy, naprawdę piękny domek i postawić w ogrodzie ku uciesze maluchów. Wystarczy, bagatela, 1000 zł. Zakup lalki wypełnionej ciepłym płynem tak, aby imitowała dotyk ludzkiej skóry także nie stanowi problemu. Czy dzieciom to jest naprawdę potrzebne? Mam wrażenie, że mimesis sięgnęło bruku… Od czasów Arystotelesa nie zmieniło się na pewno to, że dzieci potrzebują miłości rodziców i ich uwagi. Bo zabawki to rzecz nabyta…

* Mimesis to kategoria pochodząca z założeń estetyki starożytnej, oznacza naśladowanie rzeczywistości w sztuce, czyli wymóg, aby dzieło sztuki było odwzorowaniem rzeczywistości. Teorię tę rozwinął i dokładnie omówił Arystoteles w swoim dziele „Poetyka”.

21.9.09

JESIENNE PORZĄDKI



W powietrzu czuć jesień – piękna słoneczna pogoda brata się z porannym i wieczornym chłodem. Tak, lato ma się ku końcowi. Powoli chowam letnią garderobę, jej miejsce zajmą miękkie swetry, lekkie kurtki, sztruksowe żakiety i szaliki. „Układam” także samą siebie, na nowo ustalam priorytety, chcę uporządkować pojawiający się ostatnio chaos. Co jest dla mnie najważniejsze? Czemu poświęcić więcej czasu, a z czego ostatecznie zrezygnować? Jakie wartości definiują życie mojej rodziny? Jaką chcę być kobietą? W sobotę „podładowałam” nieco swoje akumulatory i zdaje się, że powoli wychodzę na prostą. Chcę żyć przede wszystkim świadomie. Wiem co dobre dla moich bliskich, bo podpowiada mi to nie tylko moja intuicja. Będę słuchać tych, których poglądy wydają się być „niepopularne” i zbyt wymagające dla świata w myśl zasady „tam skarb twój, gdzie serce twoje”.

11.9.09

OSIOŁEK W KIERACIE

Czuję się jak osioł w kieracie. Żyję w systemie: zmiana pieluchy – owsianka – zabawa – usypianie – zmiana pieluchy – spacer - obiadek (pierwsze danie) - zmiana pieluchy – zabawa - obiadek (drugie danie) – spacer/zabawa - zmiana pieluchy – deser - popołudniowy marud - próba usypiania – kaszka – zabawa – kąpiel - próba usypiania – sen – karmienie – sen - zmiana pieluchy – karmienie – karmienie - karmienie… Od prawie 11 miesięcy nie przespałam całej nocy, czterogodzinny sen (w jednym ciągu) przydarzył mi się kilka razy. Jestem zmęczona. Nie wiem co zrobić aby Mały nie budził się w nocy co godzinę lub półtorej…

W takich momentach przypominam sobie pewną opowieść. Jeden z moich ulubionych świętych miał zwyczaj codziennej medytacji – opierał ją na zwykłych zdarzeniach obserwowanych w ciągu dnia. Pewnego razu, wieziony przez znajomego na dworzec kolejowy, zobaczył osła chodzącego w kieracie. Zwierzę wprawiało w ruch maszynę, która z kolei nawadniała całą winnicę. I wtedy święty pomyślał: „gdyby osiołek miał marzenia o dalekich podróżach i rzeczywiście się w nie wybrał, winnica by uschła. Codzienna, mozolna i nudna praca zwierzęcia pozwala wzrastać latoroślom i dawać wspaniałe owoce.”

Marzę o wspaniałej, interesującej podróży, ale jeśli w tej chwili wyprzęgnę się z kieratu dnia codziennego, moja latorośl nie da sobie beze mnie rady. Przeczekać, zrobić plany i być dobrej myśli. Przed nami wspaniały świat i mnóstwo ciekawych wypraw.

A zmęczenie? Ustępuje gdy mała buzia uśmiecha się i pokazuje „jak robi lew” :)

8.9.09

OSIEM

„Para kochanków żyła rozdzielona wodami Bosforu. Co noc, po ciężkim dniu pracy, mężczyzna zanurzał się w tych wodach, aby dotrzeć do drugiego brzegu w poszukiwaniu swej ukochanej. I gdy dysząc, stawiał swoje stopy na plaży, pozdrowieniem tej czarującej kobiety były zawsze te same słowa:
- Kochany mój, czy mnie kochasz?
To pytanie mieszało się z hukiem fal i wbijało w jego pierś, poruszając najbardziej rozpaczliwe uczucia. Tu tkwił korzeń tragedii. Wysiłek całego dnia pracy, zimne wody cieśniny, długa przeprawa wpław niewiele znaczyły w oczach ukochanej. Istotnie ważne były te trzy słowa: Tak, kocham cię.”

Antonio Vazquez, Małżeństwo na nowe czasy

7.9.09

KAWOWY ODWYK

Powinnam pić mniej kawy. Zdecydowanie. Jednak powstrzymanie się bywa po prostu niewykonalne. Ulubiony kubek, półtorej łyżeczki brązowych granulek, nieco cukru, gorąca woda i duuuużo mleka = energia na pół dnia :) Niestety, zamiast delektować się tak przygotowanym napojem, wypijam go duszkiem lub dwoma, na stojąco w ogromnym pośpiechu – a co najgorsze, na czczo. Dziś zanotowałam progres, ponieważ „kawkowałam” po śniadaniu.

Plan: przestać codziennie pić kawę (wypłukuje żelazo, po niej można być bardziej nerwowym etc.), ewentualnie zastąpić ją zdecydowanie łagodniejszą Inką. Problem jednak polega na tym, że kompletnie nie umiem przyrządzić smacznej kawy zbożowej :(

Trzymajcie kciuki…

4.9.09

EGOIZM ZA 200 ZŁ

Mam do dyspozycji 200 zł. I to stanowi problem… Czuję się trochę jak szewczyk z legendy o złotej kaczce – wprawdzie nie muszę tego wydać jednego dnia, ale powinnam kupić coś tylko sobie. Taki kompletnie egoistyczny prezent :) Tylko co to ma być? Zupełnie nie mam pomysłu… Kiedyś wydałabym te pieniądze w księgarni, jednak dziś trochę mi ich szkoda na książki. Ostatnio zapisałam się do biblioteki i widzę plusy tej sytuacji: oszczędności w domowym budżecie (no, może niezupełnie), więcej miejsca w mieszkaniu i spacery do wypożyczalni. Jakiś kosmetyk? Perfumy mam, puder, cienie do powiek, szminkę i tusz także. Może wystrzałowy ciuch? W tamtym tygodniu kupiłam świetną żakieto-marynarkę. Hmm – a biżuteria? Dwa tygodnie temu zostałam posiadaczką bardzo ładnej srebrnej obrączki.

O matko, czy naprawdę nie stać mnie na wymyślenie czegoś sensownego? Jak widać, szczere chęci są, jednak brak koncepcji… Wydobyć, wydobyć z siebie szczyptę najbardziej egoistycznego zdrowego egoizmu – oto jest zadanie!