31.10.09
31.10.2008
Anna Świrszczyńska, Macierzyństwo
Urodziłam życie. Wyszło krzycząc z moich wnętrzności
i żąda ode mnie ofiary z mojego życia
jak bóstwo Azteków.
Pochylam się nad małą kukiełką,
patrzymy na siebie czworgiem oczu.
- Nie zwyciężysz mnie - mówię.
Nie będę jajkiem, które rozbijesz wybiegając na świat,
kładką, po której przejdziesz do własnego życia.
Będę się bronić.
Pochylam się nad małą kukiełką,
spostrzegam drobny ruch drobnego paluszka,
który jeszcze tak niedawno był we mnie,
w którym płynie pod cienką skórą moja własna krew.
I oto zalewa mnie wysoka jasna fala pokory.
Bezsilna, tonę.
Czy to samą siebie tak wielbię w owocu swego ciała,
czy oddaję się na ofiarę
ludożerczemu bóstwu instynktu?
Skądże wezmę siłę, by się oprzeć temu,
co tak bardzo słabe?
Potrzebna małej kukiełce jak powietrze,
daję się bez oporu połknąć miłości,
jak powietrze daję się połykać
jej drobnym, chciwym życia płucom.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
aaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńnajlepsiejszego!
Sto lat! Szczęśliwych sto ;)
OdpowiedzUsuńFoksal - wielkie dzięki :)
OdpowiedzUsuńjestes? żyjesz?????
OdpowiedzUsuńKobiety - bardzo dziękuję za życzenia :) Żyję, ale ostatnio u mnie trochę zawirowań i próbuję się we wszystkim odnaleźć. Niebawem następny post. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńa ja coś WIEM, a wy nie!
OdpowiedzUsuń:P:P:P
Foksal - niektórzy też już wiedzą :) niedługo napiszę :) Dzięki, że jesteś dyskretna.
OdpowiedzUsuńweeeź, a wiesz, ile mnie ta dyskrecja kosztuje?!
OdpowiedzUsuń