29.11.09

UPARCIE I SKRYCIE

Listopad zawsze skłania mnie do refleksji dotyczącej życia, nie tylko w jego ziemskim wymiarze. Primo: rozpoczyna się świętem ku czci Wszystkich Świętych oraz Dniem zmarłych, secundo: kończy się nieco bardziej prozaicznie – moimi urodzinami. Nie sposób więc nie dokonywać podsumowań. W dzieciństwie bałam się snutych przez babcię zaduszkowych opowieści, z upływem czasu polubiłam te pierwsze listopadowe dni pełne zadumy, ale też krzątaniny. Ciekawi mnie, jak długo jeszcze wśród polskich katolików będzie pokutować stwierdzenie, że pierwszy listopada to dzień smutno-refleksyjno-cmentarny…
Teraz wiem, że potrzebuję zatrzymania się, przemyślenia pewnych kwestii, zastanowienia się nad celem i sensem życia, określania priorytetów. Ostatnio odwiedziłam rodzinne strony. Razem z mamą wspominałyśmy sąsiadów moich dziadków – z jednego bloku przez dwadzieścia lat zmarło tak dużo osób… Co po nich zostało? Pamięć – lepsze lub gorsze wspomnienia, śmieszne historyjki, echa sąsiedzkich pogaduch. Jedno jest niezmienne: wszystkich zapamiętałam jacy byli w stosunku do innych – to chyba określa nasze człowieczeństwo i to po nas zostanie – stosunek do drugiego człowieka.
Ten listopad był dla mnie wyjątkowy: przemyślenia o życiu i śmierci, kolejne urodziny i nowe życie. W głowie zamęt, trochę zaskoczenie, obawy, ale finalnie wielka radość. Takiego listopada w moim życiu jeszcze nie było :) Dlatego wybaczcie to dość długie blogowe milczenie.