31.12.09

DROGA PANI Z TELEWIZJI...

Ostatnio bardzo, bardzo rzadko oglądam jakąkolwiek telewizję. O tym co dzieje się w kraju i na świecie dowiaduję się z ulubionej stacji radiowej lub zerkam do Internetu. W tym tygodniu miałam możliwość obejrzenia fragmentów ważnego serwisu informacyjnego oraz telewizji śniadaniowej. Wniosek? Nie żałuję, że odbiornik TV włączam sporadycznie. Czułam się zarzucona totalną medialną papką – quasi ważnymi tematami. No bo cóż mnie obchodzi, kto z show-biznesu wziął ślub w mijającym roku lub rozstał się z kolejną wielką (tym razem na śmierć i życie) miłością? Dlaczego niektórzy z wypiekami na twarzy i sensacją w głosie ogłaszają, że oto początkująca aktorka w wielkiej tajemnicy ochrzciła swoje dziecko? Jak długo można wałkować sprawę kradzieży bądź co bądź symbolu-tablicy, pokazując przy tym ciągle te same zdjęcia? Co w moim życiu zmieni fakt, że jakaś tam komisja śledcza nie może się porozumieć odnośnie przesłuchania kolejnych świadków? Nie interesuje mnie też czy sławny reżyser na zawsze zamknie się w swoim domu w Szwajcarii aby uniknąć odpowiedzialności za swój niecny występek z młodości. Medialny szum, pozorny blichtr i wciskanie kitu, że muszę to wszystko wiedzieć, bo inaczej będę niedoinformowana i oczywiście nie „na bieżąco”. Otóż nie muszę, a nawet nie chcę tego wiedzieć, kompletnie mnie to nie interesuje. Jestem dziwna? Nienowowczesna? No i dobrze!

Prawdziwe życie jest tu i teraz: moja rodzina, moi przyjaciele i niektórzy znajomi.
Podsumowując rok nie zastanawiam się nad życiem medialnych gwiazd i celebrytów. Myślę, czy dobrze przeżyłam ten czas, czy kogoś bardzo skrzywdziłam, czy byłam dobrą mamą i żoną; jaką jestem siostrą i córką? Co muszę w sobie poprawić? Dziękuję za zdrowie, różne doświadczenia, majowy weekend u rodziców przyjaciółki, wspaniałe rodzinne wakacje, jesienny wypad nad morze, czasem bardzo spontaniczne spotkania ze znajomymi, przedświąteczny bardzo smaczny obiad z przyjaciółmi, ogromną pomoc ze strony bliskich, kilka przeczytanych książek (plus mnóstwo niedoczytanych), urodzinową chińszczyznę zafundowaną przez męża i jedzoną na dywanie… :)To jest moje życie. Nie zamykam się na świat, bo przecież jestem jego częścią. Ale zdecydowanie odrzucam to, czego naprawdę nie potrzebuję do szczęścia, ponieważ definiuję je w zupełnie inny sposób.

Do siego roku!

7 komentarzy:

  1. Wszystkiego naj w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Losmagdos - dzięki! Tobie również wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  3. kotmagdalene3/1/10 10:14

    Ja kocham telewizję, ale zgadzam się z tym, co napisałaś. Oczywiście, że istnieje prawdziwe życie i życzę Ci, by było ono naprawdę wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  4. u nas na ogrągło Minimini i powoli zaczynam wierzyć, te to wszystko prawda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kotmagdalene - ja też lubię TV, ale jak pomyslę na chłodno co warto obejrzeć nie zaśmiecając sobie umysłu (choć odmóżdżacz czasami wskazany), to można to zliczyć na palcach jednej ręki. Do siego roku!

    OdpowiedzUsuń
  6. Foksal - u nas telewizor ciągle w funkcji "zepsuty" - Mały absolutnie ma zakaz oglądania, gdziekolwiek jesteśmy. Na szczęście rodzinka to respektuje i mówimy mu, że wszędzie telewizor się popsuł - po co ludzie takie graty w domach trzymają? ;) Może uda nam się spotkanie niebawem? Bo później, zwłaszcza w czerwcu to wiesz jak może być... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zapraszam do siebie zatem! choć moze jie teraz, bo żabon coś kaszle. jak nie urok to sraczka.
    za to na gg mozemy pogadac, mam w pracy przez www, ha!

    OdpowiedzUsuń