31.12.10

VARIA KOŃCOWOROCZNE

Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż "Moda na sukces" i brazylijska/argentyńska/kolumbijska telenowela razem wzięte.

Nie ważne co myślisz  o sobie, istotne jak postrzegają Cię inni.

Kto ma pszczoły, ten ma miód. Kto ma dzieci, ten nie ma miodu :)

Kłamstwo bywa sposobem na życie lub przynajmniej jego część.

Doświadczenie to skarb.

Narodowa tragedia nie istnieje. Są tragedie pojedynczych ludzi i ich rodzin.

Dorosłość jest trudna.

Cuda się zdarzają. Naprawdę.

Zdumiewające, że podczas wojny toczy się zwykłe życie.

Starych drzew podobno się nie przesadza. Młodsze też miewają problem ze zmianą otoczenia.

Nie można umrzeć ze zmęczenia.

Świadome rodzicielstwo jest bardzo wymagające.

Potrzeba uporządkowania swojego życia zawsze da o sobie znać.

Posiadać pasję - bezcenne.

Miłość mieszka w codzienności.

Biografie sławnych ludzi bywają nudne lub źle napisane.

10.10.10

SEKRETY I KŁAMSTWA

Myślę o ludziach, którzy mają swoje tajemnice. Niby nic złego, każdy ma jakieś sekrety i nie musi się z nich spowiadać przed resztą świata. Jednak chodzi mi o specyficzną kategorię osób – ukrywających prawdę przed bliskimi. Dlaczego nie stać ich na wyjawienie jej przed rodziną? Jak bardzo musieli zabrnąć w ślepą uliczkę, by nie móc wyrzucić z siebie starych błędów? A co z teraźniejszością? Jak funkcjonować z takim balastem wiedząc, że permanentnie oszukuje się najbliższych? To musi być niezwykle męczące – ciągłe udawanie, niedomówienia, wymowne milczenie (nie, nie - nie chodzi o zdradę małżeńską). Każdy wie, że „coś jest na rzeczy”, ale nikt się nie wychyla i tym samym problem wciąż istnieje. Taka sytuacja może trwać latami. Zmienia się ten, kto ową tajemnicę ukrywa i jego bliscy, którzy coś podejrzewają. Relacje między najbliższymi już nie są takie same. Dlaczego powiedzenie prawdy tym, których się kocha, jest takie trudne?

14.9.10

BEZTALENCIE?

Zawsze zazdrościłam (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) – może lepiej powiedzieć - podziwiałam ludzi za dwie rzeczy: prawdziwe pasje oraz odkrycie swojego powołania i miejsca na ziemi. Wiem co mnie fascynuje, wiem jaki powinnam zawód wykonywać – nawet pani psycholog po przeprowadzeniu testów stwierdziła, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Ale… No właśnie. Czegoś mi brakuje. Obserwując różne blogi zastanawiam się, jaki ja mam talent? Dziewczyny szyją piękne rzeczy, ozdabiają domy, które wyglądają jak z pism wnętrzarskich, robią przetwory, itd. A ja? Wprawdzie podobno nasze mieszkanie wygląda nieźle, niektórzy nawet pytają o nazwisko architekta wnętrz J… Oczywiście, to mnie cieszy. Jednak momentami czuję się taka… nijaka. Nie, nie chcę pochwał i zachwytów. Chcę tylko odkryć dziedzinę życia, w której mogłabym się całkowicie spełniać. Tak aby po drugiej stronie życia nie usłyszeć „głęboko zakopałaś swój jedyny talent”.

8.8.10

O WDZIĘCZNOŚCI

Ile kosztuje dobry uczynek? Jaką wartość ma czyjaś pomoc? Jak podziękować za coś, czego nie da się zmierzyć, nie można wycenić? Nie, nie mam na myśli łapówek – chodzi mi o zwykłą ludzką wdzięczność. Tylko ten, któremu pomagamy zna prawdziwą wartość pomocy. Ale tylko niosący pomoc wie, jak możemy mu za to odpłacić, choć często zupełnie tego nie oczekuje (tak, zdarzają się jeszcze ludzie pomagający bezinteresownie!). Czasami to drobiazg, kwiaty lub zwykłe „dziękuję”.

Zostałam obdarowana – to piękny prezent. Poczułam się doceniona: to, co wykonuję codziennie, niejednokrotnie z trudem, zostało zauważone. Liczy się gest oraz fakt, że ktoś stwierdził: „ona naprawdę się stara”. Kiedy spojrzę na mój prezent – wspomnę ciepło ofiarodawcę, a najbardziej ucieszy mnie, że pomyślał o mnie oraz zadał sobie trud aby dać mi coś, o czym marzyłam.

Bo nawet najpiękniejszy prezent to tylko symbol. Najważniejsza jest pamięć serca.

31.7.10

KRÓLESTWO ZA...

• Ciszę (nie tę przedwyborczą)
• Całkowicie przespaną noc
• Kąpiel, niekoniecznie w kozim mleku, ani nawet z pianą
• Kakao w kubku z czerwonym serduszkiem
• Kawę z dużą ilością mleka (niekoniecznie w kubku z czerwonym serduszkiem)
• Owocową sałatkę
• Godzinę z książką
• Masaż pleców i karku
• Dzień „roboczy” krótszy niż 16 godzin
• Białą damę ze Smaków Warszawy
• …

19.6.10

OBYWATELKO, OBYWATELU!

Obserwując młodzież, dorosłych i tych bardziej zaawansowanych wiekowo już dawno doszłam do wniosku, że społeczeństwo obywatelskie to mit. Na poziomie klas, szkół, osiedli, miasteczek i miast – brak dużej ilości inicjatyw mających znaczący wpływ choćby na poprawę zwykłego życia. Nie chodzi mi o akcje „społecznościowe” – oto wszyscy bierzemy łopaty i siejemy trawnik na osiedlu; nie te czasy i nie ten ustrój. Przykład? W moim bloku nie ma wjazdu dla wózków. Przecież nikt z administracji sam z siebie nie zajmie się tym problemem, dopóki osoby zainteresowane nie zaczną naciskać. Tak samo będzie w sprawie różnych ustaw, także tej szeroko ostatnio dyskutowanej, dotyczącej przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Analogicznie – w kwestii głupich, szkodliwych czy seksistowskich reklam. W tej sprawie działa Stowarzyszenie Twoja Sprawa (www.twojasprawa.org.pl), które ma na swym koncie spore sukcesy, m.in. zakaz eksponowania pism pornograficznych w kioskach. Tak, trzeba działać, jeśli nam coś nie pasuje. Dzięki ludziom aktywnym na Kabatach powstał park, w którym każdy z mieszkańców, po uzgodnieniu z architektem zieleni, może zasadzić drzewko lub krzew dla kogoś bliskiego. A całą inicjatywę wymyślił i przeprowadził jeden z mieszkańców, pan Karol, początkowo rugany przez urzędników. Można? Można!

Dlatego: systematycznie od kilku lat to ja decyduję czyje konto zasili 1% mojego podatku; jutro podrepczę na wybory, a przed wyborami parlamentarnymi pójdę na spotkanie z kandydatem, na którego będę chciała oddać głos, by potem – patrzeć mu na ręce :) Znajomy mojej siostry, Anglik, kiedyś ze zdziwieniem ją zapytał: „Ty nie wiesz kto jest w radzie Twojej dzielnicy? Nie chodzisz do niego do biura i nie pytasz dlaczego nie interesuje się tą czy tamtą sprawą? W naszej dzielnicy szwankowała kanalizacja, więc poszliśmy do niego i musiał się tym zająć!”

Tak… czas by hasłu „demokracja” przywrócić właściwą treść. Od nas naprawdę dużo zależy – i ja w to wierzę. Potrzeba tylko wysiłku. Ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :)

8.6.10

A JEST CHWILA TAKA...

Dobrze rozumieją to poważnie chorzy, umierający lub dotknięci podobną sytuacją. Są w życiu takie chwile (ojej, ale zabrzmiało banalnie), że człowiek zostaje całkiem sam. Nieważne, czy to na szpitalnym łóżku czy w domu czy w jakimś innym miejscu; nieważne też jak długo trwa owa chwila – chodzi o fakt i przekroczenie pewnej granicy. Choćby nie wiem ile osób podtrzymywało na duchu w krytycznej sytuacji, wysyłało dziesiątki smsów i e-maili, że „wszystko będzie dobrze i ułoży się, zobaczysz”, trzymało za rękę, przytulało – jest taki moment, kiedy człowiek staje sam w obliczu swojego lęku i bólu. Może to trwać dłużej lub zaledwie chwilę, ale jest. I trzeba się z tym zmierzyć, bo nie ma już odwrotu ani możliwości ucieczki. Co wtedy? Bezsilność, pustka, poczucie osamotnienia i łzy. Nierzadko modlitwa lub panika.

„A jest chwila taka, że Bóg nakazał płacz. Więc lepiej płakać.”

Jakie to szczęście, że każda burza mija, a czasami widać nawet tęczę…

20.5.10

ZMIANOWY ZAWRÓT GŁOWY

Jestem zdania, że pewne elementy rutyny są w życiu potrzebne, ponieważ dzięki nim czujemy się bezpieczni, a zwykły dzień staje się w miarę przewidywalny. Oczywiście, zawsze zostawiam margines na to co nieoczekiwane i zaskakujące. Wszelkie zmiany (zwłaszcza te in plus) witam z radością – one powodują, że nie stoję w miejscu, mam szanse na rozwój, lepsze poznawanie siebie, odkrywanie swoich oczekiwań, pragnień, weryfikację wartości. Ale… Czasami, a wręcz mam wrażenie, że zawsze – zmiany nadchodzą lawinowo i wnikają w każdą dziedzinę życia jednocześnie. Tak jest i tym razem. Nadchodzi po prostu rewolucja. Chcę skupić się na jej jednym elemencie, a życie podsuwa mi kilka innych pilnych spraw, którymi muszę się zająć natychmiast, a przynajmniej dokładnie przemyśleć. Czy to sposób na to aby nadmiernie nie koncentrować się na jednej kwestii, bo zwariuję? A czy od nadmiaru pytań nie stracę głowy? Dużo, bardzo dużo się dzieje… Jednak najważniejsze, że nie jestem w tym sama – mam szczęście.

4.3.10

STAROŚĆ TO RADOŚĆ

Ostatnio wokół mnie coraz więcej emerytów – nie znaczy to, że sama zasiliłam ich szeregi, ale przyznacie chyba, że w południe spacerują raczej matki z dziećmi, przedszkolaki, wagarowicze lub właśnie emeryci. W moim bloku zdecydowana większość lokatorów to ludzie w wieku 60+. Obserwując nie tylko tych znajomych, ale również zupełnie przypadkowych, podzieliłam ich na dwie grupy: radośni i smutasy. Smutasy głównie siedzą w domach, narzekają na wszystko, oglądają niezbyt wartociowe seriale lub czytają głupawe gazety i czekają… chyba na śmierć? Radośni, choć może raczej należy ich nazwać aktywnymi, potrafią zorganizować sobie prawie każdy dzień. Przykłady? Oto moi sąsiedzi: Pani Maria mnóstwo czyta – nie stać jej oczywiście na kupowanie książek, więc korzysta z biblioteki, gdzie również przegląda czasopisma, bierze udział w spotkaniach PTTK, chodzi na wystawy i do kina, a poza tym raz w roku funduje sobie naprawdę daleką podróż – dlatego na co dzień żyje dość skromnie. Ostatnio była w Indiach. Pan Stanisław – śpiewa w chórze, ma naprawdę świetny głos. Pani Marylka udziela korepetycji, zajmuje się wnukiem, ma działkę, wszędzie jej pełno.

Ale co mnie w nich naprawdę urzeka? Każde z nich zauważa, że wokół niego są inni, którym można pomóc, choćby z racji większej ilości wolnego czasu. Dlatego pani Maria bez problemu zanosi do wypożyczalni moje książki, czasami korzystając z mojego bibliotecznego konta; pani Marylka (nawet w największy mróz!) bez wahania pojedzie do szpitala aby zapisać mnie na badania lub zrobi zakupy, a pan Stanisław pomoże wtachać wózek… Znam też panią, która dla przyjaciół swoich dorosłych dzieci zrobi sałatkę tylko dlatego, że wie, że oni naprawdę chętnie ją zjedzą :).
Mam nadzieję, że starość, a potem śmierć zastanie mnie w grupie tych radosnych i aktywnych :)

17.2.10

HUMANIZM MARKETINGOWY

Większość codziennych zakupów robię na bazarku – wiosną, latem i jesienią polubiłam tam chodzić. Dokoła pachnące warzywa i owoce, znajomi sprzedawcy, gwar i rozmowy. Nawiązując do mojego zachwytu bazarowymi kolorami i zapachami, znajoma mówi o nowym odkryciu – humanizmie marketingowym – nowym podejściu do konsumenta. Tęgie głowy myślą i myślą, opracowują projekty, za które dostają odpowiednio duże wynagrodzenie i dochodzą do wniosku, że najlepszym specjalistą w tej dziedzinie jest… pani Helenka z osiedlowego zieleniaka: bo swoim zachowaniem sprawia, że klient do niej wraca i robi zakupy. Jak to się dzieje? Pyta o zdrowie męża lub dzieci, samopoczucie, gdy wie, że szukasz pracy, pociesza, podsuwa pomysły itd. Prawdopodobnie robi to ze zwykłej ludzkiej życzliwości lub babskiej ciekawości (ale tej mile widzianej) i nawet nie wie jaką jest super specjalistką w dziedzinie obsługi klienta :)