Kiedyś usłyszałam taki dowcip: Gdy Bóg stworzył świat, spojrzał z aprobatą na swoje dzieło: wszystko było idealne i piękne. W pewnym momencie Bóg dostrzegł kobietę – popatrzył na nią, westchnął i powiedział: „A ty… - ty będziesz musiała się malować” :)
W malowaniu się i dbaniu o wygląd nie widzę nic złego, o ile jest to w dobrym tonie, naturalne i bez przesady. Wyróżniam trzy kategorie kobiet, które robią to:
· dla męża/narzeczonego/chłopaka (potrzebujące akceptacji)
· dla innych kobiet (frustratki)
· dla siebie (szczęściary)
Do której kategorii się wpisujecie? :)
A czy to nie jest tak, że w każdej z nas jest coś z wszystkich trzech kategorii kobiet? Ja się zaczęłam malować dopiero ze dwa lata temu, a mam 31 lat. Odkryłam, że delikatny makijaż dodaje mi wdzięku i działa tylko na moją korzyść. Więc, czemu nie?
OdpowiedzUsuńTino - makijaż nie jest niczym złym. Chodziło mi raczej o to, dlaczego to robimy. Czy wierzymy w siebie, że potrafimy być atrakcyjne i tylko chcemy to bardziej wydobyć czy malujemy się "bo tamta się maluje a ja nie chcę być gorsza". Według mnie to zasadnicza różnica.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLosmagdos - fiu, fiu, toż to fortuna by poszła na te kosmetyki! Jesteś szczęściarą, że wyglądasz na 15 lat, chociaż z autopsji wiem, że młody wygląd czasami bywa dość "niewygodny".
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wydobyć w takim razie :-) Dobrej nocy!!
OdpowiedzUsuńDziewczyny - należę raczej do pierwszej kategorii, ale uparcie dążę do bycia w trzeciej :) Tak - chcę być tą szcześciarą. Na szczęście ominął mnie etap frustratki :)
OdpowiedzUsuńwyłacznie dla siebie: zeby mlodo i ponętnie wyglądac dla facetów na ulicy (podziwiajcie, ale nie dotykajcie, psubraty:) i innych kobiet w moim wieku (żeby je szlag z zazdrosci trafił:)
OdpowiedzUsuń